sobota, 12 października 2013

[W pogoni za Księżycem] Rozdział II "Nowy"

Rozdział II

Nowy

      Midori i Norie weszły do liceum. Atmosfera była hałaśliwa i wesoła. Jednak gdzieś tam dalej była duża grupa, jakby otaczała kogoś. Z ciekawości Midori poszła tam, a Norie podreptała za nią.
       -Co się dzieje? -Zapytała się.
Z tłumu wychylał się inny chłopak o ciemnozielonych włosach. Spojrzał na dziewczyny.
       -Oh, Midori i Norie! -rozpoznał. -Nie wiecie? Nowy przypadł. –odpowiedział.
      Na te słowa Midori przepychała się przez tłum. Ujrzała chłopaka o granatowych włosach. Twarz miał delikatną, dobrze umieszczone rysy i miał duże siwo-białe oczy. Białą koszulkę miał trochę rozpiętą, gdyż było gorąco. Siedział po turecku na ławce. Norie znalazła się obok Midori i rzuciła okiem na nowego chłopca.
       -T-trafionaa! -zakochała się i objęła siebie.
Chłopak podniósł głowę i spojrzał na czarnowłosą.
       -Kami ga kuroi... Midori no me... Warkocz po prawej stronie z koralikiem... -opisał dziewczynę i gwałtownie wstał i podszedł do Midori. Wyciągnął dłoń. Na ten widok reszta grupy zamierała w szoku.
        -Jestem Izanagi V. Kobayashi. -przedstawił się i wyciągnął dłoń.
Zaczerwieniona dziewczyna zacisnęła dłoń.
       -M-Midori. Anzu ci powiedział o mnie?
       -Tak, oprowadzisz mnie po szkole? -zapytał się.
       -T-tak, jasne. -odpowiedziała i zaprowadziła go do biblioteki.
Dziewczyny stały poirytowane i patrzyły na nich.
       -Wpadła mu w oko! -zawołała jedna.
       -Szczęściara... -szepnęła ze zdziwieniem.
       -Zapraszałam jego kilka razy... -inna zacisnęła pięść. -Nie chciał ze mną się spotykać...
Po tym całym lamencie Norie się zaśmiała i położyła dłoń na ramieniu koleżanki.
       -Z czego się śmiejesz, Norie? -zwróciły się dziewczyny.
       -Haha, przepraszaam. To robota Anzu. -odpowiedziała.
       -Nasz kapitan i przewodniczący? -zamierały dziewczyny.
      -Ta, powaga. –potwierdziła Norie poważnymi oczyma.
Dziewczyny smętnie spuściły oczy. Miały już się rozejść, ale pojawiła się niespodziewana osoba.
       -Cześć dziewczynyy~. –wołał głos.
Dziewczyny stanęły i się zorientowały. Jednej drgał brew.
       -Ten głos… -powiedziała.
Norie poderwała się i odwróciła się. Zobaczyła postać ubraną w mundurek szkolny, również miała rozpiętą koszulę. Nosił okulary i miał spostrzegawcze oraz orle niebieskie oczy. Miał czarne wygładzone włosy. Prawie wszędzie miał trochę mięśni. W ręku trzymał czerwoną książkę.
       -A-Anzu! –zauważyła.
Oczy Anzu zaświeciły czerwienią.
       -Mam nadzieję, że nie przeszkodzicie im… -syknął.
       -H-hai… -dziewczyny zlały się potem denerwowania.
Zaraz twarz Anzu przybrała miłego chłopca i zmrużył oczy.
       -Świetnie~! –klasnął i odszedł.
Dziewczyny patrzyły jak on odchodzi.
       -On jest straszny. –powiedziała czerwono-włosa.
       -A nie jest? –poległy inne dziewczyny.

*

      Midori zaprowadziła Izanagi na salę gimnastyczną. Pokazała jakie są sprzęty.
       -Nawet dobre warunki na treningi sztuk walk. –stwierdził.
       -Trenujesz sztukę walki? Jaką wybrałeś? –zapytała zaciekawiona.
       -Na razie trenuję aikido i eskrima. –odpowiedział.
       -Nieźle, Anzu też trenuje sztuki walk. –powiedziała i wzdrygnęła się na słowo szaleńca.
       -Czyżby ten Anzu wydaje się za bardzo przerażający? –zastanowił się. –Rozmawiałem z nim i wydawał się w porządku.
Midori zaśmiała się cicho i położyła dłoń na jego ramieniu.
       -Nie znasz jeszcze dobrze Anzu. –powiedziała szorstko.
Izanagi mrugnął oczami.
       -Domyślam się. –powiedział i rozejrzał się po sali gimnastycznej. –Jest ogromna... -zachwycił się.
       -To prawda. –potwierdziła Midori.
      Zadzwonił dzwonek na lekcje. Midori zaprowadziła kolegę do szafek, gdzie chowają swoje książki i plecaki. Pokazała jemu gdzie jest jego szafka i nauczyła go otwierać. Potem Midori wzięła rzeczy i poszli razem do klasy. Mieli lekcję z wychowania do życia w rodzinie.
       -Wychowanie do życia w rodzinie? –zarumienił się Izanagi. –Już się nasłuchałem wiele rzeczy…
Midori znała te krępujące uczucia.
       -Lepiej nic nie mów. –prosiła.
Inni już siedzieli w ławkach, została tylko dwójka.
       -Spóźniliście się. –wspomniała nauczycielka.
       -Proszę wybaczyć, oprowadziłam kolegę po szkole. –przeprosiła Midori.
       -Aaa… Ty jesteś tutaj nowy, prawda? –zwróciła się do chłopca z granatowymi włosami.
       -Hai. –odpowiedział. Midori usiadła do ławki.
       -Przedstaw się. –poprosiła uprzejmie nauczycielka.
       -Nazywam się Kobayashi Izanagi. Pochodzę z Blue Valley, ale się przeprowadziłem do tego miasta Whitewood. Miło mi was poznać.
Nauczycielka zapisała jego nazwisko na tablicy.
       -Świetnie, zajmij miejsce za Midori. –powiedziała z prośbą. Izanagi poszedł i usiadł do swojej ławki. Wyglądał na rozluźnionego. Belfer zapisała temat w dzienniku i sprawdziła obecność. Wszyscy byli. Rozpoczęła więc lekcję.
       -Dzisiaj będziemy mówić o miłosnych stosunkach między kobietą a facetem. Dostaniecie karty pracy gdzie napiszecie jakim waszym zdaniem jaka musi być kobieta i jaki mężczyzna do tworzenia idealnej miłości. –powiedziała. –Chodź Midori, rozdaj karty pracy. -przywołała ją
      Midori wstała i odebrała paczkę kart. Zaczęła rozdawać i pech chciał, że się potknęła o plecak koleżanki Pen. Z zaskoczeniem poleciała do przodu i płasko wylądowała na podłogę. Kartki wysypały się. Właścicielka plecaka zrobiła się czerwona i spojrzała na nią przepraszająco. Paru w tyle chichotało. Midori przekręciła się.
       -Ita… -pomasowała kolano i zaczerwieniła się.
Ktoś przystanął przed nią. To był Izanagi. Trochę pochylony wyciągnął do niej rękę.
       -Wszystko w porządku? –uśmiechnął się uprzejmie.
Midori złapała za męską silną dłoń.
       -T-tak. Dziękuję. –jęknęła. Izanagi ciągnął i pomógł jej stanąć. Spojrzał na jej kolano.
       -Masz trochę rozcięte kolano, pozwól, że się zajmę twoją raną. –zauważył i posadził ją na krzesło. Podwinął nogawkę i sięgnął z plecaka opatrunki. Zabandażował ranę.
       -Nosisz ze sobą apteczkę? –zdziwiła się Midori.
       -Cóż, w końcu trenuję sztukę walki. Czasem zranię sobie coś. –odpowiedział. –Gotowe. –rozwinął nogawkę. -Pozwól, że skończę za ciebie rozdawanie. –poprosił i pozbierał kartki.
       -Dz-dziękuję… -zdziwiła się Midori.
      Izanagi przeszedł klasę rozdając kartki delikatnym i falującym krokiem. Był bardzo zadowolony z pełnieniem obowiązku. Dziewczyny patrzyły na niego jak uwodzone… Chłopcy podziwiali jego.
       -Oh, jaki ty jesteś miły. –wzruszyła się nauczycielka i otarła oko. –No to zaczynajcie ćwiczenia.

*

      Po lekcji z wychowania do życia w rodzinie Midori zaprowadziła Izanagi do stołówki. Zamówiła colę. Usiedli do stolika w prawym rogu stołówki. Te miejsce było przyjemne, gdyż było mnóstwo przyjaznych ludzi, ściany były pomalowane na zielono z czarnymi wzorkami kwiatów i drzew. Pod ścianą stały szafki z książkami i gazetami. Grał też telewizor. Teraz nadawał wiadomości.
      Midori ulżyło i rozsiadła się wygodnie na krześle. Popijała colę z lodem. Izanagi też był spragniony i wypił trochę napoju.
       -Dziękuję ci bardzo, za to co zrobiłeś dla mnie. –podziękowała.
Izanagi podniósł siwe oczy i spojrzał na nią.
       -Drobiazg. W końcu mnie oprowadzasz po szkole. –odpowiedział z uśmiechem.
Midori również się uśmiechnęła. Przysunęła się bliżej do stolika.
       -Możesz mi powiedzieć czemu się przeprowadziłeś? –zapytała się z ciekawości.
       -Przeprowadziłem się, ponieważ pokłóciłem się z rodziną. Jeszcze tutaj podoba mi się system szkolenia na łowcę. –odpowiedział.
       -Uciekłeś z domu? –zdziwiła się i była chętna dalszego słuchania.
       -Tak jakby. –odpowiedział śmiało. –Mam już dość krzyków mamy… -zbladł na to. –Przez nich nie mogłem sam podjąć decyzji i nie byłem szczęśliwy. Więc odszedłem bez słowa. Nic im nie powiedziałem. Już nie obchodzi mnie to, czy mnie szukają.
       -Współczuję. Ja mieszkam tylko z mamą, a mój ojciec zmarł zanim się urodziłam. –powiedziała Midori. –Z mamą niezbyt mogę rozmawiać. Ma złamaną psychikę i nie może dojść do siebie. Musiała bardzo przeżyć śmierć taty, choć nie wiem jak tak naprawdę było. Nikt nie chce mi powiedzieć o tym.
       -Przykro mi. –współczuł Izanagi. –Mam nadzieję, że kiedyś się dowiesz. Ważne, że ci zależy na tym. –powiedział i dodał delikatny uśmiech.
Do ich stolika dobiła inna dziewczyna z miedzianymi włosami.
       -Ohayo, Midori! –powitała. –O czym rozmawiacie? –zapytała się i usiadła.
       -Nic takiego, Norie… -odpowiedziała Midori. –Już oprowadziłam Izanagi.
       -A-ah! –przypomniała. –I jak ci w naszej szkole? –zwróciła się do niego.
       -Bardzo dobrze się w niej czuję. –odpowiedział.
       -A właśnie, słyszałam o twoim małym wypadku. –powiedziała do Midori. –Co się stało?
Czarnowłosa i Izanagi się zaczerwienieli.
       -N-nic wielkiego. –odpowiedziała. –Rozdałam karty i potknęłam się o durny plecak Peny. No i poleciałam do przodu. Padłam płasko na podłogę i rozcięłam sobie kolano. Izanagi pomógł mi wstać i zabandażował ranę.
       -Łał! –zaświeciły się oczy Norie. –Szkoda, że jestem w innej klasie! –stwierdziła.
       -Widzę, że... dobrze wam się powodzi. –powiedział inny męski głos. Ktoś podszedł do ich ławki.
Dziewczyny jeżyły się na ten głos. Midori odsunęła się od stolika gwałtownie. Izanagi siedział niewzruszony.
       -A-Anzu! –wykrzyknęła imię.
       -No co? Jeszcze nic wam nie zrobiłem. –uśmiechnął się szyderczo. –Bardzo się cieszę, że to zrobiłaś dla mnie, Midori.
       -Dla ciebie? –kropla potu spadła po skroni Midori.
       -Aha, i Izanagi. Masz się zgłosić do dyrektora szkoły. Ma parę pytań do ciebie. –zwrócił się do niego.
       -Dobrze. –zgodził się. Wstał, wziął plecak i poszedł.
      Midori pomachała mu na powodzenia. Izanagi odpowiedział podnosząc dłoń. Norie odciągnęła Anzu od stolika. Najwyraźniej chciała jego o coś zapytać.
       -Specjalnie ją przybliżyłeś do Izanagi? –zapytała się.
       -Jakby to powiedzieć… raczej tak. –odpowiedział spokojnie.
       -Dlaczego? –żądała odpowiedzi.
       -Ponieważ zauważyłem, że Midori jest coraz bardziej samotna. –odpowiedział szczerze i mrugnął orlimi oczami. –Chciałem jej towarzyszyć, ale z powodu mojego obowiązku nie mam czasu.
Norie była zdziwiona.
       -Uważasz, że ona była… samotna? –zasmuciła na tą wiadomość.
       -Tak, wiele razy ją widziałem siedzącą samotnie na murku, w parku, nawet w lesie. Ty cały czas leciałaś na chłopaków i się bawiłaś. Ja trenowałem z moim kumplem. A Midori nikogo nie miała. Nawet z matką nie może rozmawiać. –wyznał. –Jest mi jej żal. Ona naprawdę jest fajną dziewczyną.
       -Nie wiedziałam… -przyznała się smutno Norie. –Co?! Wszystko mi powiedziałeś?! Zawsze ci się śpieszyło i ukrywałeś swoje zdania. –zauważyła.
Anzu uśmiechnął się i poprawił okulary.
       -Cóż… teraz byłem szczery i złagodniały. –przyznał się. –Po prostu ulżyło mi widząc szczęśliwą Midori. -odwrócił się na pięcie i wyszedł z stołówki.
       -Człowieku… -zdziwiła się Norie i patrzyła jak Anzu odchodzi.
Czarnowłosa wstała i podeszła do niej.
       -O czym rozmawialiście? –zapytała się.
Norie uśmiechnęła się do niej.
       -Nic takiego. Cieszę się, że zaprzyjaźniłaś się z Izanagi. –odpowiedziała.
       -Serio? –mrugała oczami z zapytaniem Midori.
      Rozległ się głośny dzwonek. Dziewczyny zbierały się na kolejną lekcję. Midori myślała o Izanagi i na jej twarzy pojawił się uśmiech. Pomasowała kolano. jeszcze ją bolało. Wyglądała na szczęśliwą, że już ma kogoś, na kogo może liczyć. Może jego gdzieś... zaprosi?

Coś w tym deseń :) Gdzieś znalazłam i fajnie tu pasuje.
____________________ . ____________________

Pogaduszki

-Łooo, Midori. Musiałaś być w strasznej sytuacji kiedy leżałaś na podłodze. -śmiała się Norie.
-Zamknij się! -krzyknęła Midori. -Nie moja wina.
-Ładne to było, kiedy Izanagi się zajął tobą... -wspomniał Anzu.
-Anzu, ty też? -zauważyła Midori.
-Naprawdę to było ładne... -potwierdziła Zuzia (ja ;P).
-... -zabrakło Midori słów.
____________________ . ____________________

Słownik

Kami ga kuroi - czarne włosy
Midori no me - zielone oczy
Hai - Tak
Ita! - Auć!, również znaczy deska ;P
Aikido - japońska sztuka walki skodyfikowana przez Morihei Ueshibę pod koniec dziewiętnastego i na początku dwudziestego wieku.   FilmAikido vs Karate - porównanie (aikido to ten z czarna "suknią", karate cały biały), Aikido też można robić na kolanach ;)
Eskrima (Escrima) - filipińska sztuka walki jednym lub dwoma lekkimi kijami, ale także zawierająca formy bez użycia broni (nauczane dopiero na zaawansowanym poziomie). Film
____________________ . ____________________

No i mamy drugi rozdział za sobą. Jest troszkę dłuższy i tak ma być! ;) Następny rozdział być może będzie za tydzień. Czekajcie! Życzę miłego wieczoru!

Aha, prawie bym zapomniała... U góry jest nowa rubryka "W pogoni za Księżycem". Znajdziecie tam linki do opublikowanych rozdziałów, opisy bohaterów i pojawią się ich twarze narysowane w stylu mangi... ;)


czwartek, 10 października 2013

[W pogoni za Księżycem] Rozdziały - Prolog + I rozdział "Niebiański Las"

Ohayo gozaimasu.
      Na początek informacje wstępne. Mojego tekstu, to chyba jasne jak słońce, nie wolno skopiować! Są z mojego autorstwa. Choć, jakoś się zabezpieczyłam na razie. Nie możecie teraz zaznaczyć tekstu ;) I od razu mówię, mogą występować błędy składniowe, gramatyczne i językowe. Jestem niesłysząca, więc troszku mam problemy, ale staram się.

      Rzeczywiście, już od jakiegoś czasu nie pisałam na obu blogach. Dlaczego? Nie mam czasu, bo jestem w liceum i jestem na profilu bio-chem, więc wyzwanie jest duże i duuużo nauki. Dzisiaj to naprawdę przesadzili z pracą domową (2 strony z chemii i 5 zadań z matmy!). Całe szczęście, że wszystko nie jest na jutro. A jeśli chodzi o oceny... to balansuję ;P Z wiedzy o kulturze dostałam 6, 5, 5, z angielskiego 5... no ale z biologii 1 - tak, tak, pani biologiczka dała nam w kość (trudniejszej kartkówki nie mogła wymyślić? -.-), z niemieckiego 3, z podstaw przedsiębiorczości 4. Szału nie ma, choć myślę, że następnym razem może się poprawić. Dodam jeszcze, że u mnie naprawdę łatwo można szóstkę dostać, tylko troszkę trzeba się przyłożyć.

       A więc zaczynamy moje opowiastki! Być może powstanie z tego jakaś książka i narysowana przeze mnie manga... kto wie? Tytuł "nadchodzącej książki" to "W pogoni za Księżycem".

       "W pogoni za Księżycem" opowiada o 16-letniej Midori i o 16-letnim tajemniczym chłopcu. Spotykają się w szkole i Midori z obowiązku, musi zaopiekować się chłopakiem, gdyż on przeprowadził się z całkiem innego miasta i w ogóle nie znał tej szkoły, okolic. Ciekawe co wyjdzie z ich nowej znajomości?
       Midori dąży do odkrycia prawdy o swoim ojcu. W liceum są zajęcia normalne i zajęcia dla początkujących łowców. 

I na razie tyle, nie będę zdradzać dalej i "nie znam" całej historii. 

____________________ . ____________________

Prolog

      Mała dziewczynka siedziała sobie na parku z wiśniami i patrzyła na Księżyc. Ciemne niebo było zapełnione świecącymi gwiazdami i gdzieniegdzie spadały. Był to ciepły letni wieczór i powietrze było takie delikatne, świeże, że można by posiedzieć przez długi czas na trawie.
       Dziewczynka miała na sobie niebieską bluzkę na ramiączka i białe spodenki. Siedziała na świeżej, zielonej trawie. Miała czarne włosy i po prawej stronie miała spleciony warkocz z zielonym koralikiem. Była bardzo szczęśliwa.
       Jakiś starszy facet zauważył dziewczynkę siedzącą samotnie. Podszedł do niej.
        -A co tu taka panienka robi w środku nocy? -zapytał się.
Dziewczynka tylko się uśmiechnęła i dalej patrzyła na niebo. Mężczyzna westchnął i też uśmiechał się. Dosiadł obok niej.
        -Pięknie prawda?
        -Bardzo. -odpowiedziała.
        -Masz już zaplanowaną przyszłość? -zapytał się.
        -Oczywiście. -odrzekła z triumfalną nutą.
        -To co planujesz? Kim chcesz zostać? –dopytał się.
        -Kimś ważnym. Idę drogą taty. –odpowiedziała.
Starszy dotknął brodę dłonią i był zaciekawiony. Wyszczerzył uśmiech.
        -Interesujące.
____________________ . ____________________

Rozdział I 

Niebiański Las

      Była siódma rano i najbardziej hałaśliwy budzik wyrwał dziewczynę ze snu. Uderzyła dłonią w budzik i z przyklejonymi powiekami usiadła na łóżku. Przeciągała się i otarła oczy. Niechętnie zeszła z łóżka i poczłapała nieprzytomnie do łazienki. Odświeżyła twarz i umyła zęby. Przeczesała długie i poplątane czarne jak smoła włosy. Potem wróciła do pokoju i ubierała się. Założyła obcisłe dżinsy, zieloną bluzkę na ramiączka i jasny przewiewny sweter. Wzięła ciężki plecak i zeszła na dół do jadalni, gdzie jej matka czekała ze śniadaniem.
       -Zeszłaś wcześniej, idziesz do lasu przed szkołą? -zapytała się matka.
       -Tak idę tam. -odpowiedziała. Usiadła do stołu i zaczęła jeść.
       -D-dobrze, tylko się nie spóźnij do liceum. -starała się ukrywać jąkanie, ale niezbyt jej nie wyszło, więc odwróciła się by umyć naczynia. Wyglądała na przejętą.
      Ponieważ wracały do niej... bolesne wspomnienia. Tam, w tym lesie, zaginął jej mąż, ojciec Midori. Wdowa strasznie przeżyła tamto zdarzenie i ma załamaną psychikę aż do tej pory. Midori niestety nie zna w ogóle swojego ojca, gdyż on już zginął zanim ona się urodziła. Chciała wiedzieć kim był jej ojciec tak naprawdę. Wie tylko o tym, że był znanym łowcą jej miasta i okolic, nawet na świecie. Sama chciała się dowiedzieć, dlaczego on był taki sławny i jaką drogą kroczył, do czego dążył. Nie dostała żadnej odpowiedzi do tej pory. 
      Do Niebiańskiego Lasu chodzi od „urodzenia”, regularnie co każdy piątek. Na początku matka ją, jako niemowlaka, przynosiła, potem chodziły razem, aż Midori podrosła i zaczęła chodzić sama.
      Zjadła już kanapki i wypiła herbatę. Schowała drugie danie do plecaka i już się zbierała do wyjścia. Tylko jeszcze pocałowała drżącą matkę.

      Wyjście z domu wychodziło na małą alejkę z placem zabaw. Dalej była droga przez mały las i wiśnie. Po drodze dzieci biegały i się śmiały. Było ciepło i wiosennie. Midori westchnęła z radości i skręciła w prawo, w głąb lasu. W tym lesie było mnóstwo drzew, których liście lśniły kolorami od zielonego do niebieskiego. To miejsce wyglądało jakby pochodziło z zupełnie innego świata. Dalej była niewielka polana, na której na środku stał duży posąg z pomnikiem. Na posągu były wyryte nazwiska, którzy zginęli za czasów matki Midori. Wśród tych nazwisk było jej ojca "R. Daishi". Niestety przez prawo małżeństwa Midori odziedziczyła nazwisko od matki Hayashi. 
      Obok pomnik był potężny. Jego umięśnione ciało było pięknie wyrzeźbione. Miał na sobie lekkie skórzane szaty. Jego pas oplatał złoty pas z emblematem sierpa Księżyca. Miał rozprostowaną prawą rękę, w której w dłoni trzymał dużego shurikena. Rysy twarzy były wyraźne, oczy duże, niewielki zarost. Miał też opuszczoną maskę. Ten pomnik przedstawiał niezwykle przystojnego łowcę. Pod stopami posągu zawieszono tabliczkę z napisem „Zasłużony, Miasto Whitewood”. Nigdzie nie było nazwiska i to też zaciekawiło Midori.
      Midori podeszła do posągi z nazwiskami. Dotknęła nazwisko ojca.
       -Jak mogę się dowiedzieć, kim ty byłeś? Jaką drogę wybrałeś? –zadała retoryczne pytania.
      Przykucnęła do plecaka i wyjęła małą świeczkę oraz resztki z obiadu. Złożyła przy posągu. Wstała i poszła w głąb lasu pozbierać bukiet kwiatów. Wszędzie rosły różnorodne kwiaty. Zebrała pęczek i zawiązała długim źdźbłem trawy. Położyła obok resztek obiadu i zaczęła cicho modlić się.
      Po modlitwie rozsiadła się na polanie i wyjęła notes, a mianowicie pamiętnik. Przez długi czas nic do niego nie napisała, ale lubiła czytać swoje wcześniejsze wpisy. 
      Gdzieś za krzakiem szmerało coś. Midori spojrzała w tamtą stronę. Zobaczyła młodą sarnę. Uśmiechnęła się na niezwykły widok. Sarna patrzyła na nią i zaczęła do niej podchodzić. Dziewczyna była zdziwiona, ale nie robiła gwałtownego ruchu. Pozwoliła sarence podejść. Zwierzę ocierało głową o jej plecy. Wyglądało na szczęśliwe. Midori odpowiedziała pogłaskaniem po główce. Przypomniało się jej coś i powolutku podreptała do plecaka. Wyciągnęła marchewkę i połamała na kawałki. Nakarmiła sarenkę. Dwójka była tak szczęśliwa, nawzajem obdarzyli zaufaniem. Niestety po tej przyjemności, musiała opuścić sarenkę, gdyż musiała iść do liceum.
      Droga do liceum była trochę dłuższa, ale gdzieś w połowie drogi wpadła na inną dziewczynę. Ta dziewczyna nagle wyszła z domu, no i miała niespodziankę. Została popchnięta mocno, gdyż Midori szybko szła. Prawie się przewróciła, ale w ostatniej chwili złapała się o parapet od okna.
       -Uważaj!... Znaczy się… przepraszam! –jęknęła.
       -N-Norie?! –rozpoznała z zaskoczeniem Midori.
Dziewczyna spojrzała na nią. Mrugnęła brązowymi oczyma. Przyjrzała się jej. Twarz niby znajoma.. Gdzieś ją widziała, tylko kto to jest?...
       -A-ach! Midori, to ty! –rozpoznała po jakimś czasie.
       -Długo ci zajęło… -westchnęła. –Idziesz do tego samego liceum?
       -W końcu to nie moja wina, że tak się zmieniłaś od chūgakkō. –stwierdziła. –Tak chodzę, do tego liceum, ale jestem w innej klasie.
Midori uśmiechnęła się gorzko.
       -To idziemy razem? –zapytała się Norie.
       -Jasne. –zgodziła się. 
Ruszyły drogą do liceum. Norie grzebała w torbie i wyciągnęła kalendarz.
       -Czy wiesz, że do twojej klasy dołączy się nowy? –zwróciła się.
       -Nowy? Kto to? –zdziwiła się.
       -Podobno się przeprowadził z innego miasta do nas. –powiedziała. -To chłopiec… i jest taki przystojny~! –zaświeciły się jej oczy.
       -Ty, naliczyłam tobie z dziesięciu chłopaków. Opanuj się kobieto. –szydziła Midori.
Norie zaśmiała się. Wyciągnęła z notesu coś w rodzaju listu.
       -Trzymaj, to do ciebie. –podała list.
Midori otworzyła list i zaczęła czytać.
Ohayo, Midoriii~
Wiesz, że dzisiaj się dołącza do twojej klasy nowy kolega, prawda? Zaopiekuj się nim! Życzę powodzenia i oby wam się dobrze powodziło~!
Anzu
Tętniąca żyła pojawiła się na skroni Midori. Zgniotła list.
       -Anzu… -warknęła. –Niech cię dorwę…
       -Co on chciał? –spojrzała z zainteresowaniem na Midori.
       -Mam się zaopiekować tym nowym. –odpowiedziała z nutą zdenerwowania.
       -N-nani? –kropla potu spadła po jej twarzy. –Czemu cię prosi o takie rzeczy?... -jej oczy zaświeciły.
Midori już się domyśliła o co chodzi. Chętnie się zamieniłaby z nią, ale nie może. Bo może dostać ochrzan od Anzu... Och, tylko nie od niego... Już dotarli do liceum…

____________________ . ____________________

Słownik

shuriken - bardzo znane w anime, a szczególnie w Naruto, jest to broń miotana, używana przez wojowników ninja, która wygląda jak gwiazda i ma bardzo ostre ostrze
chūgakkō - szkoła średnia niższego stopnia (3 klasy, wiek 12 - 15 lat)
nani - co?, że co?
Ohayo - Cześć
Ohayo gozaimasu - Dzień dobry
____________________ . ____________________

No to wszystko, jeśli chodzi o I rozdział.
Tak, prolog jest krótki, gdyż nie znam prawdziwej przyszłości. Z drugiej strony, chcę żeby "książka" była tajemnicza, ma zaskakiwać. Kiedyś się dowiedziecie o tym, o co tak naprawdę chodzi ;)

I jeszcze raz przepraszam za wszelkie błędy, już wyjaśniłam wyżej. Przyjmuję każdą krytykę, każdą opinię. To będzie moją motywacją.

Teraz się zabiorę za pracę domową :)
Baj, baaaj~!